wtorek, 22 lipca 2008

Dzien 15

Wczoraj udalo mi sie bardzo szybko naprawic rower. Kupilem znakomita opone szwalbe i kilka zapasowych detek, ceny mieli strasznie wysokie ale co tam jade dalej. Spalem na plazy bylo bardzo przyjemnie wszedzie mialem piasek ale kto by sie tym przejmowal;-))) Dzisiaj wstalem dosc wczesniej i rano zrobilem szybki etapik 70 km do Palangi, Obejrzalem miasteczko i sciezka rowerowa ruszylem do Klajpedy. Teraz czeka mnie zwiedzanie miasta, jakas szama i ruszam na poludnie do delty Niemna;-)))

poniedziałek, 21 lipca 2008

Dzien 11, 12, 13 i 14

Tak wiec rower mi zdechl wiec mam czas piasac;- ))))
Zaczne od poczatku. Z rygi wyjechalem o godzinie 12-tej mimo to udalo mi sie bez problemu przejechac 120km;-))) Po drodze spotkalem fajnego chlopaka rowerzyste ktory jechal w przeciwna strone wymienilismy sie przydatnymi informacjami i pojechalem. Do Jurmali dojechalem calkiem szybko i po scierzce rowerowej, gdyby nie ona musial bym jechac czyms w rodzaju Lotewskiej Autostrady. Miasto bylo calkiem przyjemne cos w rodzaju letniej siedziby dla ludzi z Rygi. Plaza bardzo ladna wiec sie wykompalem. Dalej kierowalem sie na N w strone puļwyspu Kolka. Pogoda byla znakomita do czasu, az zaczolem rozbijac namiot. Nocowalem na plazy niedaleko miejscowosci Upesgrova.
Kolejny dzien moge zaliczyc do jednych z najgorszych z wyprawy, a mialo byc tak pieknie. Wstalem dosc wczesnie i ruszylem do Kolki bylo znakomicie sloneczko zero wiatru po prostu ideal. Dalej zaczal sie horror. Nie wiem dlaczego ale wczesniej patrzac na mape nie widzialem ze przede mna jest ponad 50km zwirowej drogi po prosu nie chcialo mi sie wierzyc jak okazalo sie to prawda, a jest to calkiem wazna droga w wej okolicy. Przejechalem 20 km bylo w miare ok srednia predkosc 25km/h i zlapalem gume i od tego momentu zaczela sie trauma. Zaczelo padac straszliwie a droga byla ledwo przejezdna. Parlem do przodu odliczajac kazdy kilometr. Ja dotarlem do asfaltu bylem w niebo wziety, caly w blocie jechalem dalej. Az zobaczylem ze jest cos nie tak z przednia opona. Okazalo sie, ze detka wychodzi z opony. Zrobilem krok w tyl i detka strzelila. tiaaaa...zalozylem nowa ale i tak czulem ze ledwo jade. Dojechalem do Ventspil i pomyslalem kupie opone zapasowe detki i bedzie ok. Nie bylo zadnego sklepu rowerowego. Na campingu odbywala sie jakas dzika impreza motocyklowa i dlatego camping byl zamkniety;-((((( Wrocilem do miasta zjadlem pizze i pojechalem na plaze znalezc miejsce na nocleg. Rano stwierdzilem ze jednak rusze dalej w strone Lipawy bo tam na pewno jest sklep.
Niestety caly czas padalo i udalo sie zajechac zaledwie 70km przy czym musialem dopompowywac tylna opone co 10-20 km wiec strasznie. Doczlapalem sie do malego miasteczka Pavilosta. Rano mialem ruszyc dalej i mialo byc cacy;-))))
Wstalem okazalo sie ze mam kapcia z tylu probowalem latac 2 dziurawe detki ktore mi zostaly niestety za karzdym razem przy pompowaniu detki pekaly, a raczej latki sie odklejaly. Pojechalem nawet do malego sklepiku wlasciwie warszatatu samochodowego, nie mieli detek 26" ale kupilem nowy zestaw do latania on niestety tez nie pomogl. Teraz siedze w inf. turystycznej kolo przystanku i czekam na autobus jadacy do Lipawy. Niestety 2 wczesniejsze bylu busami wiec nie moglem sie zabrac z rowerem;-((( Mam nadzieje ze wieczor przyniesie same dobre wiesci;-))))

nowosci

Hej. Wlasnie utknolem z zepsutym rowerem w Pavilosta, czekam na autobus do Lipawy i tam sie okarze czy jade dalej mam nadzieje ze tak.

piątek, 18 lipca 2008

Dzien 9 i 10

Tia. Dojechalem do Otepy i 5km za miastem znalazlem fantastyczna laczke. Na malej gorce rozlo strasznie stare drzewo a ja rozbilem sie dokladnie obok niego. Rozpalilem male ognisko i rozkoszowalem sie ostatnim estonskim piwkiem:) Nastepnego dnia czekala na mnie Lotwa:-D wstalem nie za wczesnie ale ruszylem, nadal krajobraz byl bardzo skomplikowany ciagle gorki, ale na szczescie udalo mi sie szybko przez nie przejechac i dotrzec do mistaa Valka/Valga jest to jedno misto podzielone prawie idealnie na pol przez granice. W informacji turystycznej zostalilem telefon do naladowania oraz baterie do aparatu, zwiedzilem miasto i ruszylem. Od razu zaowazylem roznice pomiedzy Estonskimi, a Lotewskimi drogami zrobilo sie jhak w polsce duzo dziur straszbe koleiny i pedzace TIR'y uuuuu....... Dojechalem do misteczkla Cesis. Niestety zaczelo troche padac. Obejrzalem starowke i zamek niestety tylko na okolo bo muzem bylo juz zamkniete. Posdtanowilem poszukac jakiegos komfortowego noclegu Hostelu lub campingu. szuakjac wszedlem do sklepu i spotkalem bardzo pomocna Lotyszke. Jezdzilismy po hotlach i szukalism taniego miejsca. W koncu zaoferowala swoj pogrodek. Trawka byla doskonala. W nagrode za dobre sprawowanie;-p dostalem pycha obiad z ziemniakami:-DDDDD i moglem sie wykompac w cieplej!!! wodzie;-) Nastepnego dnia rano niestety padalo, dostalem kawe i grzanki i pojechalem, o malo nie zapomnialem swierzo upranego recznika;-) Deszcz byl nie do zniesienia widzialem tylko kilka metrow w przod a dalej sciana deczu. po przejechaniu 35km dotarlem do miasteczka Siguldia. Tam udalo mi sie wysuszyc namiot i kilka innych rzeczy. Niestety deszcz mial znowu wrocic. Postanowilem wsiasc w pociag i podjechac do Rygi. Na peronie spotkalem polska pare tez jezdzaca na rowerze, przez podroz gadalism i na peronie rozstalismy sie po wypiciu piwka. W rydze trafilem do hostelu. W pierwszym dostalem gratis piwo a oni sprawdzali czy sa wolne miejsca. NIestety moja cierpliwosc nie byla za duza, poszedlem do innego hostelu i tam bez problemu dostaelm lozko:-) Wieczorem poszedlem ze spotkanym w hostelu znajomym zopbaczyc ryge w nocy. Podroz skobnczyla sie w jedynej otwartej o 1-szej knajpie czyli McDonaldzie...

wtorek, 15 lipca 2008

Dzien 8

Jak powiedziala pani z informacji turystycznej dzisiaj maial byc piekna sloneczna pogoda i sie sprawdzilo. Do Tartu mialem jakies 50 km droga byla bardzo przyjemna, choc musialem pokanoiac 17 km drogi ktora byla w budowie;) mostow nie brakowalo scigalem sie z walcem i w ogule bylo smiesznie, toche blota troche kamieni;) Okolice miasta to czysta lubelsczyzna piekne wzgoza porosniete zborzami nawet zapach jak u mojej babci na wsi:) Samo miasto jest boskie bardzo zadbanae i dosc nowoczesne. Na przedmiesciach stoi mnostow nowoczesnych biurowcow a wiele jeszcze sie buduje. Centrum jest piekne wszystko w idealnej estonskiej harmonni. Teraz pora na zwiedzanie i zjedzenie czegos pradziwie estonskiego! wiczorem jak pogoda bedzie dopisywac postaram sie dojechac do Otepy slynnej ze stokow narciarskich;) a jutro witaj Łotwo. Czyli kolejny etap podozy.

poniedziałek, 14 lipca 2008

Dzien 7

Tiaa... Jak zawsze nastawilem budzik na 7-ma i jak zawsze spalem jeszce dluzej. Na sniadanie byl sledzik w smietanie, niestety moj przyjaciel Estonski lesny kot nie przyszedl na szame, ale i tak zostawilem mu male co nieco;) Juz jak bylem spakowany zaczelo sie... moja passa odjazdu zsymchronizowanego z deszcem jest jakas niesamowita! Siompilo tak caly czas... Moj minimalny plan zakladal dojechanie do miasteczka Viljadi i przejechanie przez park narodowy Soomaa. 37 km drogi zwirowej, ktorej sie obawialem okazal sie znosny nawet jechalem z moja srednia predkoscia. Po wyjechaniu z parku zaczelo sie wszystko psuc... oprucz tego ze jak stawalem dzeszc przestawal padac a jak ruszalem to zaczynal tak bylo caly dzien. Ale nie zaczely sie zupelnie inne problemy, nagle wyrosly calkiem spore gorki i moje prawe kolano calkiem je odczulo, choc staralem sie je oszczedzac. jedyne dobre to ze pobilem rekord predkosci;) ale co mi z tego;( dojezdzajac do Viljanddi zaczelo lac i tak z przerwami jest do teraz. przez 2 godziny szukalem int. cafee i wiekszosc albo byla zamknieta albo zlikwidowana. dopiero teraz dojechalem do jakiejs szkoly i siedze na kompie w biblotece. Jest mi zimno, mokro i chce mi sie plakac:-( Cena w hostelu jest jakas z nieba, nawet w Tallinie bylo o wiele taniej i mieli net na miejscu... Nie wiem co teraz ma ze soba zrobic pojade gdzies i nie wiem cos wymysle. Jutro Tartu studencka stolica Estonii...

niedziela, 13 lipca 2008

tia... zero skypea, zero zdjec dupa:(.......